"Profilaktyczne" usunięcie wyrostka robaczkowego...

~M.A.W. | 2012-12-05 22:44
Witam. Mój problem może wydać się Państwu śmieszny, niedorzeczny, a nawet-głupi, ale mnie nie daje spokoju. Zacznę od tego, że jestem kobietą, mam 21 lat. 8 tygodni temu (13-nastego października) obudziłam się w nocy zlana potem i bólem brzucha po prawej stronie. Pierwsza myśl-"wyrostek", tym bardziej, że towarzyszyły mi nudności i ciągłe "odbijanie się". Temperatury nie było-36,4, a pózniej 36,7, więc to mnie trochę uspokoiło, tym bardziej, że po wypiciu mocnej herbaty (rumianku) i wypróżnieniu ból ustał na tyle, by spokojnie zasnąć. Rano wzięłam jeszcze dwie No-Spy, ale one niewiele pomogły, ból ani nie narastał, ani nie mijał. Od tego czasu (przypominam-8-miu tygodni) nadal mam problemy-jak mówię ogólnie-"z brzuchem". Ból po prawej stronie brzucha nie ustał, boli mnie też prawe udo i prawa dolna część pleców. Do tego-odczuwam także od czasu do czasu pieczenie w żołądku, kłucie w dole brzucha i bóle prawej pachwiny, temperatura sięga 37,5. Nie jest to ból nie do wytrzymania, ale jest on nieustanny, od kilkudziesięciu dni, co bardzo mnie martwi. Nie narzekam na brak apetytu. Wręcz przeciwnie-zauważyłam, że mam lepszy apetyt, niż zwykle, ale ciąża jest wykluczona. Niestety, czasem po zjedzeniu posiłku "pali" mnie w żołądku, a po wypróżnieniu-prawa strona ciała (nawet noga!) pobolewa, kłuje. Głównie dolna część brzucha. Brałam już chyba wszystkie dostępne leki bez recepty: No-Spa, Buscopan, Raphaholin, Manti, Ranigast, a nawet babcia dała mi lek Contix, ale jest on na receptę, a takich leków, bez uprzedniego skonsultowania się z lekarzem, nie biorę. Do tego-piję często herbaty z rumianku, szałwi, czy mięty, a także biorę tabletki przeciwbólowe. No, ale to wszystko, niestety, na nic. Jestem już bezradna, bezsilna. Wizyta, na chwilę obecną, u lekarza jest niemożliwa. Gdyby to było zapalenie wyrostka robaczkowego, to na 100% nie napisałabym dziś tego postu, w ogóle-nie byłoby mnie już na tym świecie. Minęło 8 tygodni, a żaden wyrostek robaczkowy tyle "nie trzyma", choć, odwiedzając różne fora internetowe, można dowiedzieć się wielu "ciekawostek". W mojej rodzinie tylko jedna osoba miała operację usunięcia wyrostka robaczkowego. Mało brakowało, a nie byłoby sensu się go pozbywać... Dlatego, mając na uwadze mój stan zdrowia na chwilę obecną, myślę coraz częściej nad tym, czy można usunąć wyrostek robaczkowy "profilaktycznie", "na wszelki wypadek", mimo tego, że lekarze odradzają takie "zabiegi"? Dużo czytałam na temat samego tego pojęcia, jak i "skutkach niepożądanych" po operacji, więc co nie co już wiem. Jednak jestem ciekawa, co Państwo sądzicie na ten temat? Czy ktoś z Was podjął się takiej operacji, mimo, że nie doszło do zapalenia? Domyślam się, że wyrostek robaczkowy spełnia jakąś rolę w ludzkim organiźmie, mimo, że to organ szczątkowy, jednak miliony ludzi na świecie "obchodzą się" już bez niego i żyją. Czytałam o osłabionej odporności, zwiększonej ilości różnorakich stanów zapalnych, i tak dalej, ale nie każdy przecież musi je mieć, a jeśli tak, to będzie się miało pewność, że to już nie zapalenie wyrostka robaczkowego. Moi najbliżsi twierdzą, że to moje "widzimisię", że nie mam koncentrować się na bólu, i tak dalej. Sama wiem, że gdyby nie ten ból brzucha sprzed paru tygodni, to nawet nie miałabym w głowie myśli o wyrostku robaczkowym, tym bardziej, że wcześniej wszystko było w porządku, nic mnie nie bolało, ale fakty postawiły przede mną dylemat-co dalej? Tak, wiem, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że powinnam natychmiast odwiedzić lekarza, i to nawet nie tylko rodzinnego, a być może i ginekologa (jeśli to jajnik), ale, naprawdę, nie mogę. Jeśli chcą i mogą mi Państwo pomóc w tej sprawie-będę wdzięczna za każdą informację. Dziękuję. Pozdrawiam serdecznie, M.A.W.

Wskaż poradę powiązaną z pytaniem