Komentarze do porady

Jak pogodzić się ze śmiercią bliskich

Poradopedia.pl | 2008-10-17 22:45

Śmierć jest nieodłączną częścią życia - prędzej czy później spotyka nas wszystkich. Dla bliskich stanowi to bardzo ciężkie przeżycie, któremu towarzyszy... czytaj »

Zostaw komentarz:


Znaleziono: 70
~aśka | 2012-03-08 17:04




Hej dwa tyg temu umarła moja ukochana babcia
która była dla mnie jak matka bardzo mi jej brakuje .Miesiąc wcześniej dowiedziałam się od lekarzy że ma raka kości z przerzutami bardzo mnie to zabolało zastanawiałam się dlaczego własnie Ona taka dobra kobieta nikomu nigdy krzywdy nie zrobiła ,poprosiłam lekarza żeby nie mówił jej o chorobie ponieważ wiedziałam że się podda i nie bedzie chciała życ.Kiedy wypisali ją do domu widziałam jak bardzo cierpi bo nie potrafiła stanąc na nogi a tak zawsze wszędzie było jej pełno ,obiecywałam jej że to przejściowe że bedziemy cwiczyc i wkoncu stanie na nogi i razem pojdziemy jeszcze na dyskoteke tak sobie zartowałyśmy chociaz podswiadomnie wiedziałam ze tak nie bedzie .Najgorsze jest to ze była z nami jeszcze 9 dni po wyjścu ze szpitala i umarła na moich oczach to tak strasznie boli.Mam nadzieje ze tam gdzie jest jest jej juz lepiej i ze niema zalu do mnie ze do konca ukrywałam przed nia jej chorobe











~~-sandra - | 2012-01-12 19:18
~Marta.lat18 jeśli chodzi o rak to nie jesteś sam która się boisz. u mnie babcia umarła na raka gardła, druga babcia na raka macicy , dwóch wujków wałczy z rakiem płuc i nerek, mama walczy z raka jajników.mój najlepszy przyjaciel walczy z białaczką a drugi z najlepszych przyjaciół nie wygrała z rakiem.WIEM ŻE NAM WSZYSTKIM JEST CIĘŻKO LE MUSIMY DAĆ CHOCIAŻ SIĘ BOIMY
~Marta.lat18 | 2012-01-08 22:19
5 mscy temu zmarła moja cudowna i kochana babcia, jakis czas później mój kuzyn miał straszny wypadek, w bardzo krótkim czasie umarło wiele ludzi z mojego otoczenia , ostatnio w straszny sposób porzeganałam mamę koleżanki to było straszne.
Na dodatek mam 2 zagrożenia i cały czas słysze wyrzuty ze strony rodzićów, którzy też non stop sie kłocą . Nie mam juz do tego wszystkiego siły, nie daje rady, na dodatek cos dzieje sie niedobrego z moim stanem zdrowia, czuje, że i ja bd chora, boje sie o najgorsze, gdyż w mojej rodzinie rak jest dziedziczny co pokolenie ...
~~-sandra - | 2011-12-12 22:28
czy ktoś może podać numer gg bardzo chętnie bym z kimś pogadałam ???
~ja | 2011-12-09 22:44
Niespełna rok temu moja najlepsza koleżanka z klasy popełniła samobójstwo, miesiąc później okazało się, że mój wujek, ma nowotwór i kilka dni później zmarł, potem sąsiad, którego bardzo lubiłam, teraz nauczyciel, który był dla mnie autorytetem a przy tym naprawdę wspaniałym człowiekiem...Cały czas zastanawiam się, kto będzie następny...
Jestem od kilku lat ateistką i teraz już nikomu, choćby nie wiem co, nie uwierzę, że Bóg istnieje, a tym bardziej, że sprawuje nad nami jakąś pieczę...a jeśli istnieje, to albo jest skończonym idiotą, albo sprawia Mu niesamowitą przyjemność uśmiercanie na zasadzie wyliczanki jednych i doprowadzanie do ostateczności innych ludzi...
~ewe | 2011-12-07 18:54
Miesiąc temu zmarł mój mąż miał 25lat umarł we śnie:(nie mogę się z tym pogodzić nadal wierze w to że któregoś dnia przyjdzie do domu i będzie tak jak dawniej...została mi po nim nasza córeczka
~-sandra - | 2011-11-24 11:26
Witam też nie mogę pogodzić się ze śmiercią mojej babci zmarła w 2003 z niby dobrze się czuła aż pewnego dnia zasłabła i wzięli ją do szpitala zrobili wszystkie badanie okazało się to rak z przerzutami i zostało je kilka lub kilkanaście tygodni życia dostawała morfinę na ból.i po trzech tygodnia zmarła. minęło już 8 lat a ja nadal nie mogę się z tym pogodzić i nigdy nie pogodzę tak mi jej brakuje.kiedy idę na cmentarz to się czuje jak by była koło mnie tak bezpiecznie przytulałam mnie. udaje że jest dobrze a nie jest nie mam siły na nic , nie mam siły zabrać się w garść ani nic. a jak by było mała to w rodzinie u kilku osób wykryto rak i u mojego najlepszego kolegi , którego już niestety nie ma ze mną. boże jak on cierpiał:(. nikt z rodziny nie wie że ja to tak przeżywam nie mówiłam im o tym nigdy. jest nam wszystkim ciężko ale damy rade :)jak by ktoś chciała pogadać to mój numer gg-38945285 pozdrowiłam i trzymajcie się kochani
~siwa | 2011-11-24 01:12
Witam,pięć tygodni temu zmarł mi Tato, w zasadzie mogłabym dużo powiedzieć na temat naszego wspólnego życia, a jednak czuję bezsilność ból i wyrzuty sumienia, że było tak, a może jednak mogło być inaczej...Na zewnątrz silna, a tak naprawdę - szkoda mówić... Nie mam siły. Może kiedyś zrozumiem sens istnienia i sens nagłej śmierci. Kiedyś sama życzyłam mu śmierci, a dziś zapytuję, :"dlaczego, tak a nie inaczej..."
~panna k | 2011-11-19 23:19
Wczoraj zmarła mu babcia, miesiąc temu druga. Nie potrafię poradzić sobie z śmiercią tej ostatniej ponieważ całe swoje życie z n

ią mieszkalam. W ciągu pół roku zmarło mi 5 osób. 3 wujkow i 2 babcię.
~nnmonika | 2011-11-09 23:05
nie mam zbytniego doswiadczenia z utrata bliskich gdzie mam szukac pomocy bo nie moge z tym sobie poradzic
rodzina nie jest mi wstanie pomoc bo nie sadzi ze tak to przezywam
(skryta,zamknieta w sobie,placzaca co noc-popadam w paranoje -czy to tylko straszny bol po stracie..........a MOZE POPADAM w depresje ,ktorej nie jestem swiadoma?)
Co Dalej Jak mam sobie z tym poradzic??????????
~ nnmonika | 2011-11-09 22:43
jak mam sie pogodzic z tym ze jego juz niema, niebedzie.......... nie wróci......
i choc tyle sie zdarzylo ...................
niewybacze sobie ze nie bylo mnie choc na chwile jak bylo juz ciezko w szpitalu(trafil na umieralnie-a ja nic nie moglam zmienic)
3 tygodnie i cie niema;(((
co jest warte zycie
Latwiej Umrzec Niz Patrzec Na Smierc Bliskiej Osoby
~mama | 2011-09-28 21:45
dziś mój syn Igor miał by 7 lat-zamiast tortu z siedmioma świeczkami-siedem białych róż.............
~JA | 2011-09-19 22:24
W JEDNYM WYPADU SAMOCHODOWYM ZGINĄŁ MÓJ UKOCHANY SYN KAMILEK I MÓJ MĄŻ MINĘŁO 6 LAT I 3 MIESIĄCE DZIŚ BYLIŚMY ZNOWU U PSYCHOLOGA Z SYNKIEM KTÓRY ZE MNĄ ZOSTAŁ NIE POTRAFIMY SIĘ POGODZIĆ Z ICH ODEJŚCIEM PANI PSYCHOLOG UWAŻA ŻE DOPÓKI NIE PRZESTANIEMY Z NIMI MIESZKAĆ NIGDY SIĘ NIE UWOLNIMY OD TRAUMY KTÓRA NAS OWŁADNĘŁA CO ROBIĆ?????
~CZARNA | 2011-08-28 22:39
17.08.2011 zmarła moja mama.Byłam przy niej jak odchodziła.Strasznie to przeżyłam i chyba nigdy się nie pogodzę z tym,że jej już z nami niema.POZOSTAŁ BÓL I SMUTEK.ZAWSZE BĘDĘ JĄ KOCHAŁA I NIGDY NIE ZAPOMNĘ...
~Goły | 2011-08-12 10:48
Wczoraj pochowałem 18letniego kolege,umawiałem się z nim na treningi na wszystko.........imprezy,poczul się zle minol tydzień wszyscy czekali kiedy wyjdzie ze szpitala minol tydzięń,nic niezapowiadalo takiego końca,dostar zator i zmarł....niebylem nawet w szpitalu u niego:(Bo nik niepoinformował że coś mu grozi,to dołujące i tragiczne.......2lata temu zmarla mi matka a to itak niewiele z tej histori życia...Czy ktoś z was wierzy w Boga wogule,chodzi mi o dowody na jego istnienie........
~Ktośss | 2011-07-30 15:16
Wczoraj pochowano moją ciocie zmarła na białaczkę.. Nie moge sie tym pogodić. Mam przed oczyma jej córkę jak płacze..Nie mogę spac w nocy.
Mam nadzieje że z czasem sie z tym pogodze
~Bożena | 2011-07-27 12:36
W 2010 roku w ciągu 5 miesięcy straciłam 3 ważne dla mnie osoby
(w kwietniu umarł teść, w maju moja mama a w sierpniu teściowa)
minął już prawie rok nie radzę sobie z tym wszystkim bardzo mi ich brakuje, najlepiej czuję się na cmentarzu, miałam rodzinę i już jej nie mam (mój tata umarł w 2008 roku) wszyscy mnieli około 65 lat mogli jeszcze żyć.
Chodzę do psychiatry i psychologa lecz nadal brakuje mi chęci do życia.
~Ktoś | 2011-07-23 16:05
Rok temu mój sąsiad wzioł ślub. Był okazem zdrowia. Po pewnym czasie zaczoł chorować. Zaczęło się od nerek. Trafił do szpitala gdzie go badali i badali i badali a on coraz bardziej żle się czuł. Okazało się ze każdy organ zaczyna się niszczyć, i zaczęto mu wszystko wycinać po kawałku. Lekarze robili wszystko. po 7 miesiącach leczenia zmarł. To już nie było to ciało co kiedyś. Nie wyobrażam sobie jak może poradzić sobie jego wymarzona żona. Wszyscy widzieli jak cierpi. Tego nie da się opisać. Wziąść ślub i po roku umrzeć a tyle życia przed nimi było. Tyle mieli wspólnych planów. Żona nie ma nawet dziecka które mogło by przy niej być gdy jego nie ma. ŻYCIE JEST OKRUTNE!!!!!!!!!!!!!:(
~mama | 2011-07-21 18:47
Jesteś bardzo odważną 15- latką.Zawsze pamiętaj o swojej mamusi-ona cały czas jest przy tobie. Jako rodzeństwo trzymajcie się razem i wzajemnie szanujcie -to dodaje siły.Kiedy zwątpisz i powiesz że nie mam juz sił zaśpiewaj tą pieśn którą zaśpiewałaś swej mamie w dniu pogrzebu(kidy przestała cierpieć i nic już Ją nie bolało)Ja mam swój wierszyk dla mojego syna Igora-zawsze kidy jestem przy jego grobie mówię mu go.Kiedy zmarł przyśnił mi się uśmiechnięty ,wesoły -już nie cierpiał!!Wiem że jest ci smutno -ale nigdy się nie załamuj -ucz się dla mamy i oczywiście dla taty-mu tez jest ciężko>pozdrawiam- trzymaj się kochana-jeszcze tu zajrzę-
~córka :( | 2011-07-20 11:33
moja mama zachorowała na raka... w wieku 34 lat (po tym jak urodziła mojego braciszka który ma teraz skończone 3 lata, zaczął boleć ją strasznie brzuch, chwilami był nie do zniesienia, więc poszła do lekarza, który niczego nie wykrył, potem odwiedziła ginekologa który też niczego nie zdiagnozował, lecz kiedy następnym razem poszła do szpitala w którym pracowała- jako pielęgniarka- na badania, tam coś wykryli...) dowiedziała się że jest chora od dziesięciu lat... dla wszystkich był to szok... zaczęła jeździć na chemioterapię... ciężko było nam bez mamy i tata kiedy nie było ich kilka dnia, a czasem tygodni w domu... ja jestem najstarsza... mam 15 lat, moja siostra 13, brat 10 i najmłodszy 3... na początku było jeszcze tak w miarę normalnie... tylko kilka dni po chemii mama była osłabiona, źle się czuła, lecz kiedy jej to przechodziło (przynajmniej tak udawała żebyśmy nie patrzyli jak cierpi) wstawała, gotowała, sprzątała... oczywiście pomagaliśmy jej jak tylko mogliśmy... ale chodziliśmy do szkoły a dla niej ważna była nasza nauka i nas przeganiała do niej... mówiła że sobie poradzi... och... w tamtym roku na wakacjach miała operację podczas której wycinali jej tego zasranego raka... zrobiły jej się przeżuty... kilka na kręgosłupie, biodrach, aż doszło do narządów... a wszystko zaczęło się od jelita...kiedy lekarze stwierdzili że chemia i najmocniejsze lekarstwa nie działają mama już nie brała chemii i lekarstw... zaczęła wysiadać jej wątroba i nerki, więc tato przyklejał jej plastry... najpierw było ich dwa, potem trzy, cztery aż doszło do sześciu, siedmiu... nic jej nie pomagało... coraz częściej była w szpitalu bo tam dawali jej takie lekarstwa po których spała i trochę mniej czuła ten ból... kiedy jeździliśmy do szpitala patrzyliśmy jak mama cierpi... każdy chciałby jej pomóc, lecz nikt nie wiedział jak... dwa miesiące przed śmiercią zaczęły puchnąć jej nogi, ręce robiły się bezwładne (nie mogła trzymać nawet szklanki, musieliśmy ją karmić)... została nam tylko modlitwa... mama zawsze powtarzała: "co ma być to będzie... tylko żeby moje cierpienie nie poszło na darmo... może komuś pomoże..." 04.06.2011r. o godzinie 16.10 zmarła w szpitalu, po tym jak najbliżsi kończyli się modlić, odmawiać koronkę... mnie przy tym nie było... bardzo tego żałuję... ostatni raz widziałam mamę dwa albo trzy dni przed śmiercią... teraz bardzo mi jej brakuje... była moją najlepszą przyjaciółką... zawsze mogłam jej o wszystkim powiedzieć... zwierzałam się jej... 10 dni po mamy śmierci miałam bierzmowanie... wzięłam sobie jej imię- Monika... w jednej chwili poczułam jej obecność... jej dotyk na mej twarzy :) wiem że zawsze jest przy mnie :) bardzo tęsknie... teraz kiedy słyszę że ktoś źle mówi o swojej mamie to zawsze biorą mnie nerwy i staram się upomnieć tego kogoś słowami : mamę ma się tylko jedną...
Mamusiu tak bardzo mi Ciebie brakuje...! :'( :'( :'(
Kocham Cię... wiem że teraz jesteś na pewno z Bogiem i jest Ci tam dobrze... :)
na pogrzebie było ok. 600 osób... jak na miejscowość i okolice to na prawdę dużo... miał być jeden ksiądz a było ich trzech-wszyscy z parafii... na pożegnanie miałam przemowę do mamy i zaśpiewałam też piosenkę : "niech Cię Pan błogosławi i strzeże, niechaj Pan daje pokój Ci... On miłością napełnia serce Twe, zawsze z Tobą jest..." widziałam jak wszyscy płakali... nie wiem skąd wzięłam siłę i zaśpiewałam, pewnie mamusia mi pomogła :)
dziękuję że mogłam to tutaj napisać... pozdrawiam serdecznie, wszystkich czytających!
może ktoś chciałby porozmawiać to mogę podać gg albo coś...
~A(...) | 2011-07-11 13:17
ja czuję wielka pustkę po odejściu ukochanej osoby, jakby ktoś wyrwal mi pół serca i kazał dalej żyć, pustkę której nic ani nikt już nie zastąpi, nie chce sie zyć...
~Idę do Ciebie do nieba ;* ;( | 2011-07-09 15:14
trzy dni temu mój chłopak zaginął ...dzisiaj go znaleźli martwego w wodzie ,.UTONĄŁ.;((

dlaczego on ? miał zaledwie 19 lat i całe zycie przed sobą ! jak mam sobie z tym radzic . ja go tak bardzo kocham ; ((

jak mam zyc bez niego jak radzic sobie w zyciu jak ?? ; [[

nie wiem co robic ... chyba pójdę do niego do nieba bo nie mam innego wyjscia.....Skarbie idę do ciebie ;* <3 ;((

kocham cię . i żaden artykuł mi nie pomógł..
~mama | 2011-07-02 22:18
Mam dopiero 34 lat ,a za sobą ciężką chorobę mOJEGO syna-a potem jego śmierć.Miał zaledwie 1,7ms ajuż "ktoś"zabrał mi go.Od tamtej pory mineło już 5 lat,a ja mam wrażenie jak to było by jeden-dwa -trzy tygodnie temu.Nie ma dnia abym nie ryczała i tęskniła za jego usmiechem i delikatnymi rączkami.Stałam się osobą nie ufną-zamkniętą w sobie-dobrą tylko dla tolerancyjnych ludzi(a takich jest bardzo mało).W tym wszystkim podtrzymuje mnie mój mąż i syn.Gdyby nie oni to bym zwariowała z rozpaczy-są naprawde wspaniali.Przed synem chowam łzy-lecz gdy je spostrzeże umie mnie pocieszyć-jest mądrym i kochanym 11-latkiem.Naprawdę cieszę się ze go mam-a by mógł być z nami Iguś-czy po takiej trałmie wychodzi się kiedś na prostą....?!!chyba nie!!!
~Agnieszka | 2011-03-09 18:18
03.03.2011 roku (6 dni temu) umarł mój dziadek, z którym mieszkałam od urodzenia.. Palił od 16-tego roku życia po jedną, dwie paczki dziennie. Kilka lat przed moimi narodzinami (mam 12 lat - 1998 rok) zachorował na pęcherz (nowotwór niezłośliwy). Od tamtego czasu jeździł co jakiś czas do szpitala na zabieg wycinania brodawczaków z pęcherza. Było tak bardzo długo. W ciągu ostatnich siedmiu miesięcy wszystko się pogorszyło.. Dziadek nie wychodził już w ogóle na dwór i miał kłopoty z chodzeniem, a w wakacje jeszcze mógł chodzić. Dopiero po śmierci w szpitalu (pojechał tam po ratunek i go dostał - bo śmierć jest w pewnym sensie ratunkiem od bólu) dowiedzieliśmy się wszyscy, że miał nowotwór złośliwy pęcherza z przerzutami na inne narządy (m.in. płuca i prawdopodobnie żołądek, bo miał mdłości). W płucach miał guza.. Brał ventolin, ale i tak krzyczał po nocach. Serce wysiadło. Jego przeciętny puls kilka dni przed śmiercią to 120-140 uderzeń na minutę. Ciśnienie też nie było w normie. Miał 79 lat.. Strasznie za nim tęsknię i płaczę, wczoraj był pogrzeb.. Okropne, to był 1-wszy pogrzeb w moim życiu. Nie wiem, jak przeżyję pozostałe.. Gdy przechodzę obok jego pokoju, wchodzę tam.. serce mi się kraja. ;(( Mam wyrzuty sumienia, bo gdy dziadek poszedł do szpitala, nie pożegnałam się z nim. Nigdy się z nim nie żegnałam. Teraz wiem, że każde pożegnanie powinno być szczególne, bo to może być właśnie ostatnie w życiu.. Gdy widziałam go nieżywego, to było okropne..
~P. | 2011-03-07 17:31
8 dni temu zostal potracony ze skutkiem smiertelnym mój chlopak,ojciec mojego dziecka..nie moge pogodzic sie z jego smiercia..chociaz stalam przy trumnie i go dotykalam to i tak mam wrazenie,ze zaraz przyjdzie do domu..nie moge uwiezyc w jego smierc..ze jeszcze nie dawno byl,a z dnia na dzien nagle go zabraklo..to tak boli..przy zyciu trzyma mnie tylko nasze wspolne dziecko..caly czas na nowo wracaja wszystkie wspomnienia..te piekne chwile i wielki zal :DLACZEGO AKURAT ON :(( nie moge sobie z tym poradzic..
Znaleziono: 70