Wyniki wyborów a branża pożyczkowa

mwymn  |   |  + 0  |  Ocena: (głosy: 0)

Geneza limitów kosztów

Pierwotnym pomysłodawcą obecnie wprowadzanych zmian w ustawie o Kredycie Konsumenckim był jeden z posłów Prawa i Sprawiedliwości – Tadeusz Dziuba. Zanim w 2014 roku komisja sejmowa rozpoczęła pracę nad rządowym projektem zmian, PiS miał już od dawna swój pomysł na to jak zaradzić problemom wysokich kosztów kredytu stosowanych przez instytucje pożyczkowe. Te zostały wszak dopuszczone przez nowelizację ustawy z 2011 roku, będącej owocem ówczesnej koalicji PO i PSL. Wykreślono wtedy z ustawy wszelkie limity kosztów, na rzecz wprowadzenia formularza informacyjnego, który miał zapewnić konsumentom transparentność ponoszonych kosztów kredytu.

Wkrótce do tematu powrócił PiS i ponownie zajął się kwestią kosztów kredytu.  Na pewno nie zaszkodziło to też ugrupowaniu w zdobyciu poparcia sporej części wyborców, których można sądzić właśnie sytuacja ekonomiczno-polityczna kraju zmusiła do zasilenia części społeczeństwa wpadającej w pętlę zadłużenia. W sierpniu 2013 roku PiS złożył swój projekt zmian do dotychczasowej Ustawy o Kredycie Konsumenckim. Przez chwilę o projekcie PIS  było głośno w mediach, jednak z trudnych do ostatecznego zidentyfikowania przyczyn, projekt zamiast trafić do laski marszałkowskiej, niecały rok później wylądował w sejmowej zamrażarce.

 

Pierwotny projekt PiS, a nowa ustawa Antylichwiarska

Zmiany proponowane pierwotnie przez PIS dotyczyły wprowadzenia limitu kosztów pozaodsetkowych, zniesionych przez PO podczas poprzedniej uchwały. Limity które proponował w swoim projekcie Dziuba miałyby wynosić maksymalnie 15% całkowitej kwoty kredytu oraz dodatkowo 0,75 proc. kwoty za każdy tydzień realizacji umowy o pożyczkę. Łączna suma wszystkich kosztów, które mógłby ponieść kredytobiorca miałaby wynieść 60% całkowitej kwoty kredytu w skali roku. Limity proponowane przez PiS były łagodniejsze z punktu widzenia pożyczkodawców, niż te które finalnie uchwalone zostały kilka miesięcy temu – 25% bazowo oraz 30% z każdy rok kredytowania, jednak nie więcej niż 100% całkowitej wartości kredytu.

 

Pomimo, że pierwotny projekt został zamrożony, chwilę później rząd PO rozpoczął nowe prace nad nowelizacją ustawy. Choć politycy PiS byli zadowoleni, że ich działania zmobilizowały rząd do jakichkolwiek działań nad przepisami antylichwiarskimi, ugrupowanie zgłosiło wiele zastrzeżeń do projektu opracowanego przez konkurencyjną partię. Pod dyskusję poddawali między innymi niedoprecyzowanie definicji kosztów pozaodsetkowych, które w ich projekcie były dokładnie określone. Ponadto zgłosili poprawkę dotyczącą sankcji kredytu darmowego, która finalnie została przyjęta przez Sejm.

 

Koalicja czy pozory?

Projekt ustawy antylichwiarskiej pokazał, że skłócone na co dzień partie mogą mówić jednym głosem.  Czy jednak na pewno? Ustawę uchwalono niemal jednogłośnie – głos za jej przyjęciem oddało aż 428 posłów. Nic dziwnego – głosowanie zbiegło się w czasie z nadchodzącymi wyborami, a sprzeciw wobec wejściu zmian mógłby spowodować utratę potencjalnych wyborców. Nie trudno zauważyć, że  uderzanie w instytucje finansowe, a zwłaszcza w banki i firmy pożyczkowe to szansa na społeczny poklask. Prawdopodobnie więc, to nie koalicja, a po prostu kierowanie się interesem swojego ugrupowania.

Nasuwa się pytanie, czy teraz, kiedy PiS stanowi większość nowego Sejmu, a PO znalazło się w opozycji, czy rząd planuje dalsze prace nad ustawą o kredycie konsumenckim? Czy pomimo przedwyborczego poparcia projektu PO, teraz PiS  będzie chciał wdrożyć swoje pierwotne rozwiązania do uchwalonej ustawy? Raczej nie. Skutecznym hamulcem dla PiS byłoby zapewne ryzyko zidentyfikowania tej partii, jako potencjalnie pro-lichwiarskiej po rozluźnieniu zasad naliczania kosztów pozaodsetkowych w stosunku do tych, które opracowano za czasów, gdy prym polityczny wiodło PO.

 

Podatek bankowy

Póki co, prawdopodobnym jest głośno zapowiadane przez PiS podczas kampanii wyborczej, wprowadzenie podatku bankowego. Pomysł został wyjęty z zamrażarki po prawie 5 latach – pochodzi wszak aż z 2011 roku. Ówczesny projekt zakładał, że banki płaciłyby daninę w wysokości 0,39% wartości aktywów. Podczas tegorocznej kampanii wyborczej PiS zapowiedział nie tylko wprowadzenie tej wysokości podatku od aktywów, ale takżepodatku od transakcji finansowych, którego stawka miałaby wynieść 0,14% podstawy dla instrumentów finansowych i 0,07% dla instrumentów pochodnych.

 

Pomimo, że rzesza ekspertów z branży finansowej wypowiada się sceptycznie, a nawet negatywnie na temat pomysłu, PiS póki co wydaje się być entuzjastą projektu. Oby nie zapomniał w tym wszystkim o samych konsumentach. Historycznie często bowiem narzucanie dodatkowych opłat na przedsiębiorców (w tym instytucje finansowe), powodowało pośrednie przerzucenie tych kosztów właśnie na klientów.

Czy kwestia nowych podatków dotknie tylko banków, czy też całego sektora finansowego?

W 2011 roku, podczas pierwotnych prac nad projektem, podatkiem miały zostać objęte także SKOK-i i instytucje pożyczkowe. Jak będzie tym razem? Zapewne dowiemy się już wkrótce – jesteśmy już po pierwszych posiedzeniach nowego Sejmu VIII Kadencji.

 

Autorem tekstu jest Jarosław Chęciński, Dyrektor Wykonawczy Profi Credit Polska S.A.

Oceń poradę: Przydatna Nie polecam

Komentarze

Zostaw komentarz:


Oferta finansowa

Skorzystaj online z szerokiej oferty produktów finansowych z renomowanych instytucji.